Moja droga Project Managera

…czyli krótkie historie o sukcesach i porażkach Project Manager’a.

 

Starożytni stoicy wierzyli, że światem „rządzi” pneuma czyli los, który jest wszechmocny i nieubłaganie dąży do swojego celu więc nie ma sensu się jemu przeciwstawiać. Przeciwstawianie się prawom natury jest możliwe na krótką metę, lecz w dalszej perspektywie nie jest w stanie zmienić ogólnego biegu wydarzeń. Czyli wszystko jest nieuchronne. Przeciwstawianie się to jednak ma zwykle opłakane skutki dla osoby, która chce płynąć „pod prąd”. Dlatego jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest zaakceptowanie praw natury i przystosowanie się do nich. A czy tak samo jest z karierą? Czy wystarczy tylko “płynąć z prądem”? A może warto wziąć sprawy w swoje ręce przeciwstawić temu co jest nam pisane?

 

Fotografia: Narada biznesowa w siedzibie naszej firmy, czyli w garażu mojego wujka, zaadoptowanym na małe biuro i magazyn, Poznań, Lato 1999, od lewej: Tomek, Błażej, Marcin

 

Przenieśmy się w czasie do ciepłego lata roku 1999, czyli roku, w którym uruchomiony został serwis allegro.pl, a nasza-klasa i facebook nikomu się jeszcze nie śniły. Zarejestrowałem firmę i po odebraniu świadectwa z liceum mogę w końcu się skoncentrować na realizacji marzenia, jakim było zbudowanie skutecznej firmy. Montujemy w garażu komputery. Co niedzielę sprzedaję części na giełdzie komputerowej w Poznaniu przy ul. Matejki (tam gdzie dzisiaj jest Biedronka, naprzeciwko Palmiarni). Zatrudniam dwóch kolegów z ogólniaka. Idzie dobrze. Obroty rosną. O Project Managemencie dowiem się 5 lat później, kiedy natrafię po raz pierwszy na PMBoK’a.

Życie się Tobie przydarza, gdy masz zupełnie inne plany – 

– parafrazując słowa John’a Lennon’a, tego samego gorącego lata, 1999 otrzymałem niespodziewaną propozycję pracy w dziale IT w fabryce czekolady Alpen Gold w Tarnowie Podgórnym pod Poznaniem. To było dla mnie coś naprawdę dużego. Byłem bardzo ucieszony, aczkolwiek z drugiej strony zastanawiałem się jak to pogodzę z budową własnej firmy. Pojechałem na spotkanie z ówczesnym dyrektorem zarządzającym w Alpen Gold i z dumą, hardością w głosie powiedziałem mu, że ja właściwie to mam plan rozwijać własną firmę, ale mogę podjąć się wsparcia w formie kontraktu, maksymalnie 2-3 godziny dziennie, przez rok. Dyrektor pokiwał głową i przystał na propozycję. Od początku miałem okazję zetknąć się z ogromem procesów w fabryce, zobaczyć interakcję różnych działów. Po krótkim czasie uświadomiłem sobie jakie złożone analizy robi dział kontrolingu, jak dynamicznie pracuje dział obsługi zamówień (były to czasy telefonu i faxu, o zamówieniach internetowych/mailowych jeszcze nie słyszano), w jaki sposób dział marketingu wnioskuje wpływa na plan produkcji, jak magazyn zmaga się z problemami składowania i niewydolnością systemu IT. Po prostu wsiąkłem, zatonąłem w tematach. Poczułem się jakbym z małej “biznesowej” wsi przyjechał do dużego “biznesowego” miasta i nie był w stanie zrozumieć co tu się dzieje. To wszystko mnie tak wciągnęło. Poczułem przemożną chęć zrozumienia tego wszystkiego i zdałem sobie sprawę, że 2-3h/dziennie zupełnie nie wystarczą. Po tygodniu, w tonie większej pokory wróciłem do Pana dyrektora z propozycją, że jednak chcę przyjąć kontrakt na pełen etat i mogę zawiesić moje plany rozwoju biznesu na jeden rok. Dyrektor z uśmiechem mędrca zgodził się na moją propozycję. Odniosłem wrażenie jakby on od naszego pierwszego spotkania wiedział jak to się potoczy, ale dał mi czas na zrozumienie moich potrzeb. Przez następny rok uczyłem się całej fabryki i jej procesów biznesowych. To były czasy renesansu IT i “informatycy” zajmowali się wszystkim co było do zrobienia. Nie było specjalizacji i podziału na administratorów, analityków, developerów, inżynierów systemów. Ponadto firma nie była zbyt duża, bo liczyła około 300 pracowników, w tym ok. 70 w biurze. W ciągu następnych intensywnych miesięcy poznałem założenia systemu ERP, plan kont, generowanie bilansu w systemie finansowo-księgowym, wykonywanie analiz sprzedaży przy użyciu bazy danych MS Access, sposoby backupu serwera Novell i pisania tablic routingu w routerach Cisco. Prozę życia dopełniały notoryczne reinstalacje systemu Windows 98, bo taki był wtedy zainstalowany na większości komputerów.

Fotografia: doglądam serwera wraz macierzami dyskowymi, rok 2005

 

Nie mieliśmy żadnego systemu zarządzania komputerami, dystrybucji aplikacji, itp. Wszystko było manualne. W tych czasach rzeczywiście najczęściej udzielaną poradą dla użytkowników było wkurzające: “Proszę wyłącz i włącz komputer, jeśli problem będzie się utrzymywał to zadzwoń jeszcze raz.” Ten okres pracy w fabryce i w jej biurach był dla mnie pierwszym etapem okresu formatywnego, w którym kształtowałem rozumienie, na czym polega działanie większego zespołu ludzi, procesów biznesowych i narzędzi. Pierwszy rok upłynął, a ja nie miałem dość. Zakres zadań, ich dynamika i odpowiedzialność za całość dawała niesamowitą frajdę. Zdecydowałem, że zostanę na trochę dłużej. I tak jeden planowany rok zamienił się na 17 letnią “podróż” przez kilka dużych korporacji, na Hewlett-Packard kończąc. Miałem szczęście trafić na czasy dużych zmian i nie dane mi było się “zasiedzieć” w jednym miejscu ponieważ co 3 lata przychodziła zmiana w postaci sprzedaży firmy lub outsourcingu całej kadry IT do innej firmy i trzeba było zaczynać uczyć się wielu rzeczy od początku. Korzystając z metafory ze starożytności, czas spędzony w tych wszystkich korporacjach i projektach nazywam czasem, w którym służyłem w legionach na różnych bitwach i kampaniach. To zbudowało świadomość jakimi prawami rządzi się większy biznes. Pomimo tego, że moje marzenie rozwijania własnej firmy musiało czekać tak długo to po latach, gdy doradzam klientom jak radzić sobie zarządzaniem projektami, czerpie z moich doświadczeń, aby móc lepiej zrozumieć kontekst i materię wyzwania klienta.

Droga środka
Ostatnio spotykam wiele osób, które pracują już 5 lat w jednym miejscu lub branży i czują, że czas coś zmienić, znaleźć nową pracę, sprawdzić się w nowych projektach. Z drugiej strony, czują się docenieni i szanowani, mają pozytywnych ludzi dookoła ale brakuje im różnorodności. W ich umysłach odbywają się ciągłe negocjacje Rozsądnego z Marzycielem. Każdy ma swoje argumenty i każdy ma racje. Tu chodzi w gruncie rzeczy o to, czy odejść czy zostać w obecnej firmie. A gdyby była trzecia możliwość? To znaczy, gdyby można było zostać w obecnej firmie korzystając z bezpieczeństwa, ale znaleźć możliwości rozwoju również poza nią. Istnieje takie rozwiązanie i osobiście znam kilkoro świetnych ekspertów w dziedzinie, którzy z niego korzystają. Uzgodnili oni ze swoimi pracodawcami, że rozpoczną budową swojej marki osobistej ekspertów. Nadal wykonują normalnie swoje obowiązki i osiągają oczekiwane rezultaty ale ponad to, występują na branżowych konferencjach i mają możliwość pracy dla swoich klientów. Uważam, że takie rozwiązanie ma rację bytu w przypadku gdy pracujesz w firmie o ugruntowanej pozycji i masz już na tyle duży dorobek osiągnięć, że po prostu nie ma sensu tego zostawiać. To może mieć elementy synergiczne gdy występujesz na konferencji i budując swoją markę osobistą eksperta, przy okazji prezentujesz firmę, w której pracujesz.

Moje marzenie zbudowania firmy wspierającej klientów w robieniu dobrych projektów czekało wiele lat. Gdy nadszedł odpowiedni moment, to w kwietniu 2016 roku rozpocząłem działalność. Po 17 lat zebranych doświadczeń poczułem się gotowy. Niektórzy są od razu gotowi, a inni potrzebują trochę więcej czasu, w moim przypadku, aż tyle. Zaletą tego podejścia jest wachlarz doświadczeń i możliwość odnalezienia się w wielu różnych projektach. Dzięki temu szybciej mogę znaleźć kluczowy obszar w projekcie, który wpłynie na jego sukces i skuteczność. Nie znaczy to, że musisz od razu szukać nowej pracy. Jeśli jest Tobie dobrze w obecnym miejscu to po prostu weź nowy, inny projekt, który ma odmienną wielkość, geografię czy interesariuszy. Ostatecznie zmiana branży jest trudniejsza, ale bardzo zwiększa wrażliwość i zakres twoich umiejętności. Pamiętam, gdy po wielu latach pracy w IT, wszedłem do branży nowoczesnych mediów. Byłem skonfrontowany z zupełnie nowymi pojęciami takimi jak praca nad scenariuszem, zatrudnianie aktorów i animatorów. To pozwoliło mi zrozumieć, które aspekty Project Management’u są niezależne od danej branży, a które są dla niej specyficzne.

KLUCZOWE WNIOSKI
Rozwijaj swoją elastyczność na niespodziewane szanse, które gdy się pojawią, pozwolą tobie dalej rozwinąć karierę

Poszukuj inspiracji pośród ekspertów branży. Spotykaj ich na konferencjach i zadawaj pytanie: “Co było kluczowe dla rozwoju twojej kariery?”

Cierpliwie zbieraj doświadczenia, czekając na odpowiedni moment do podjęcia kluczowej decyzji.

spotkajmy się na ZOOMie i porozmawiajmy o Twoich potrzebach